Na zatropiu   felieton Gamrata

  • Spis treści 02/2020

Pandemia, epidemia i... zwykła głupota

 

Gdy Gamrat pisał ostatni raz, wirus COVID-19 był jeszcze we Włoszech, a na zachodzie Polski rozwijała się epidemia ASF.
Dziwna to epidemia, bo po początkowych upadkach i zagładzie dziczej braci w kilku obwodach, jakby straciła rozmach.

W czerwonej strefie strzelono ponad 2000 dzików i żaden nie był zarażony.
Ale nacisk na eksterminację moich pobratymców jest niesamowity…

 

Tamtejszy wojewoda wydał zarządzenie, w którym określił odstrzał sanitarny na bardzo wysokim poziomie. Razem z odstrzałem w ramach Planu Łowieckiego jest to prawie 200 procent ubiegłorocznego odstrzału, który też mały nie był. Nie wchodząc w szczegóły, epidemia ASF skończy się pewnie tym, że na kilka lat dziczy narodek mocno się skurczy, ale przetrwa...

 

Zakręcony kurek

Ale czy przetrwają ją kola łowieckie? O, to już inna sprawa. Założę się, że sporo z nich padnie. Polska weterynaria robi bowiem wszystko, by tak się stało. Pomysł, by za odstrzał dzików płacić myśliwym a nie kołom, oznacza, iż pozbawia się te koła dochodów. Do dnia dzisiejszego koła na zachodzie nie wiedzą, czy będą mogły organizować polowania zbiorowe, a więc czy będą dewizówki, które przecież dla wielu z nich są mocną pozycją w budżecie. A czas podpisywania umów już minął!

 

Niech płacą!

Z drugiej strony rosną ceny płodów rolnych, a wraz z nimi szkody. A w tym roku na zachodzie nałożyła się na to jeszcze pandemia COVID-19, która w czasie zasiewów uziemiła sporo myśliwych w domach. A i teraz sporo starszych kolegów boi się wyjechać w łowisko, bo a nuż, widelec…

Izby rolnicze mają dla rolników tylko jedno przesłanie: „wyduszajcie jak najwięcej z myśliwych, niech płacą”.

W tym roku doszedł jeszcze jeden motyw - państwo opóźnia się z wypłatami dotacji unijnych i odszkodowań suszowych i część rolników na przednówku traciła płynność finansową. Więc tym mocniej dusiła myśliwych.

 

Oddadzą obwody?

Nikt nie myśli o tym, że ten kij ma dwa końce. Coraz częściej słyszy się po tamtejszych kniejach, jak koła poważnie rozważają oddawanie części obwodów. Czym to się skończy? Gamrat usłyszał od jednego z notabli Nowego Światu, który przyjechał w nasze galicyjskie bory, że w korytarzach centrali, niczym widmo komunizmu po Europie, krąży pytanie: „Czy Związek przetrwa do swoich setnych urodzin?”.

 

W głowie się nie mieści!

A propos Nowego Światu. Wyczytał ci Gamrat w takim całkiem niezłym portalu Wildmen, że paru łowieckich „biznesmenów” – z nowym Łowczym Krajowym na czele – rozważa sprzedaż naszej siedziby. To sobie tak Gamrat pomyślał, ze może rzeczywiście czas skończyć ze Związkiem, skoro najwięksi bonzowie nie rozumieją, co to znaczy tradycja i siedziba w tym samym miejscu od stu lat. I to w jakim miejscu! Zaprzyjaźniony Kanec, jak

o tym usłyszał, to spojrzał na Gamrata i powiedział z nieukrywaną ironią w głosie: – Nie obraź się Gamrat, dziczy brachu, ale coś mi się wydaje, że Niemcy nie bez powodu mają określenie „Polnische Wirtschaft”.

A u nas, na południowej stronie Tatr chyba nie bez kozery coraz częściej na wiejskich głupków mówimy „głupi jak Polak”.

 

Tylko wstyd...

Cóż miał Gamrat zrobić na takie dictum? Pozostało łeb spuścić i rzucić między fajkami: – Oj, Kanec, wiesz, że zawsze się jakiś mądry inaczej znajdzie. Ale nasza myśliwska brać w swej masie to niegłupie i fajne chłopaki.

Kanec popatrzył ironicznie, zakręcił chwostem i pomaszerował za Poprad, rzucając spode łba: – Jak przejrzysz na oczy, to zapraszam na „Tatrzański czaj”.

I tyle go widziałem. Wkurzył mnie nielicho, więc na razie za Poprad się nie wybieram. A Kanec podobno wszem i wobec tam opowiada, jak to polskie myśliwe, usta mając pełne tradycji, za kilka marnych milionów chcą tę tradycję opylić.

 

Gamrat